ech

koniec mojej wielkiej miłości. Pół roku bycia razem i koniec. Wczoraj z nim zerwałam. Najpierw ktoś mi powiedział, że on już nie chce ze mną być. Poryczalam się wtedy bo wreszcie do mnie doszło, że to naprawdę koniec. Wtedy przyjaciele przy mnie byli. Karinka otarła mi łzy, Kubuś przytulił itd. To było... wspaniałe. na następnej przerwie poszłam do niego (stał w grupie kolegów)wyciągnęłam go za koszule pchnęłam na ściane i prosto w oczy powiedziałam"Jesteś tchórzem nie umiesz tego nawet zakończyć jak mężczyzna"powiedział, że nie chce tak do końca zrywać i że chce o tym pogadać po lekcjach. Dla mnie to był już koniec ale chciałam wiedzieć co się stało. To była długa rozmowa ponad 3 godzinna. On powiedział, że po prostu już mnie nie kocha.No i na tym skończę pisanie bo reszta to już nasza osobista sprawa. Ostatnia"nasza"teraz o dziwo jesteśmy przyjaciółmi.I chyba tak jest lepiej bo przynajmniej wiem na czym stoje. Na razie mam dość związków :P
buźka